Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Prasa atakuje sensacją i aferami. Wstrząsnąć, przerazić, zaszokować. "Najpierw zażyj relanium, potem otwórz gazetę!" – powinny alarmować napisy, na wzór ostrzeżeń na papierosach. Dziennikarze prowadzą nas za rączkę – w maliny…

Czytać przez palce. Szukać prawdy miedzy wierszami. Do każdej informacji pochodzić z nieufnością. Pamiętamy te czasy jedynie słusznego światopoglądu? W erze wolności słowa nasza czujność została osłabiona. Medialna socjotechnika rozwija się fantastycznie. W kwestii urabiania czarnej masy osiągnęła wyżyny. Najzwyklejsza, niewinna, wydawałoby się, informacja potrafi być kompletnie poprzekręcana.

W piątkowym (1 lutego 2008) dodatku do "Gazety Wyborczej" – "co jest grane", wpadł mi w oczy tytuł "Kultura wina". – No wreszcie coś ciekawego na Śląsku dzieje się w sprawie wina! – pomyślałem, zerkając na podtytuł: "Festiwal wina w Gliwicach". "Towarzystwo Kulturalne Fuga promuje w Gliwicach wydarzenia artystyczne, ale organizuje także festiwal wina." – zaczyna swój artykuł Agnieszka Sztuczka. Trochę to "ale" mi nie pasowało ("kocham cię, ale nie zupełnie"), ale… Ale dalej czytamy, że chodzi o propagowanie kultury wina, więc świetnie, przyklasnąć.

Przyklasnąć idei, lecz nie podanej informacji. Dowiadujemy się na przykład, że w Portugalii "wprowadzono – jako w jednym z pierwszych krajów na świecie – klasyfikację win". Fakty są inne. W 1756 roku markiz Sebastiaõ José de Pombal wprowadza w regionie Douro, określilibyśmy to teraz jako "zastrzeżenie praw autorskich" dla wina Porto. By chronić markę ogranicza produkcję wyłącznie do tego miejsca. Jest to pierwszy w historii taki precedens. A klasyfikację swoich win po wejściu do UE, Portugalia wzorowała na francuskiej.

Kolejny smaczek: "na korzyść tego państwa przemawia jeszcze jeden fakt: specjaliści tematu twierdzą, że dzięki pewnej izolacji Portugalii od reszty kontynentu udało się zachować szczepy winogron charakterystyczne tylko dla tego regionu". Prawda, ale to nic nadzwyczajnego, tak jest właściwie wszędzie, w każdym regionie z tradycjami winiarskimi zachowały się tzw. szczepy endomiczne, czyli miejscowe. Co to ma wspólnego z "udawaniem się"? I jakoś inne kraje wcale nie musiały być "izolowane". Ciekawe na jakich specjalistów autorka się powołuje?

"W dodatku Portugalczycy starają się nie ulegać pokusie wprowadzenia międzynarodowych odmian szczepów, takich jak chardonnay czy cabernet" – pisze A.Sztuczka. Droga Pani, jest wręcz przeciwnie: wprowadzają, nie boją się eksperymentować, robią wino z międzynarodowych szczepów (cabernet sauvignon, merlot, syrah, chardonnay i innych) – ulegają tej pokusie. Jednocześnie nie uciekają od tradycji i promują swoje niepowtarzalne winne trunki.

To tyle, co do rzetelności podanej informacji. Dalej mamy rozbrajające określenie: "festiwal wina". Jaki festiwal? – Trzy wina z Portugalii (czerwone, różowe i białe), dwa (wytrawne) z Francji i jedno z Włoch (stołowe)! Razem sześć. No nieźle, mogło być przecież mniej, np. dwa. Sześć win podaje się na zwykłej degustacji, na prawdziwych winnych festiwalach, na jednym stoisku bywa kilkanaście różnych pozycji, a wystawców kilkudziesięciu… Nie szkodzi, zapraszamy na festiwal (aha: "za zaproszenie trzeba zapłacić 37 zł"!, a bez zaproszenia?), promujemy kulturę wina, mamy darmowy anons w popularnej gazecie, zdjęcie, wielkie litery… Cóż, możemy powiedzieć: jaka kultura, taki festiwal!